sobota, 17 września 2011

"Kill Grill. Restauracja od kuchni." - Anthony Bourdain.

Yo.
Owszem, zgadza się, nie czytam zbyt wiele. Ale, kiedy wezmę już jakąś książkę do ręki, doceniam jej wartość merytoryczną. Skoro obrałem już sobie kulinarnego mentora (Anthony Bourdain), a ten wydaje książki, które nie są zlepkiem lepszych…lub gorszych przepisów (co potrafiłaby uczynić, z podobnym rezultatem, średnio rozgarnięta małpa), to czemu się tym nie zainteresować? Poza tym, bardzo odpowiada mi sposób wypowiadania się i humor Bourdain`a. No, to przed monitor i szukamy najlepszej oferty. Jest! Antykwariat, w Świdnicy, lepiej być nie mogło. Na 'wylotówkę', auto stop, i do antykwariatu po zakup. Udało mi się nawet kupić buty, których szukałem już dłuuugo (nie konkretnego modelu, ale w ogóle, robią teraz głównie szajs bez wyrazu, wartości i jakości) – taka dygresja. Po drodze: kawa i ciacho. Zabieram się za czytanie, jeszcze zanim kawa została podana. Po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron, od razu wiedziałem, że pokocham całość. Nie będę streszczał, o czym jest „Kill Grill. Restauracja od kuchni.” W necie znajdziecie setki takich recenzji, a ja nie jestem w tym dobry, a po co zabierać się za coś, co i tak jest skazane na niepowodzenie. To coś w stylu: pamiętnika, biografii, opowiadań, podręcznika, wszystko w jednym. Okraszone świetnymi opisami i humorem! A! No i jedzenie! Na równi z seksem, narkotykami, kawą, papierosem, alkoholem, metadonem, religią, komiksami, a nawet ponad nimi. Czyta się lekko, szybko (a szkoda), dla mnie super sprawa i dużo frajdy. Kończę jedynkę i kupuję drugą część, a potem całą resztę, która wpadnie mi w ręce. PL, GB, łorewa!
Pozdro!
MacieJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz